Ilyad pisze:Ariel:.Problem w tym, że nie nie mogę pokochać tej "wersji" Boga, którego głoszą. Nie mogę tam znaleźć Jego piękna, miłości, sprawiedliwości, mocy i mądrości. Większość jest płytka, jałowa, sprzeczna z sobą i zwyczajnie nie pasująca do istoty, która najbardziej kocha i myśli najmądrzej
Więc lepiej stworzyć swój wyimaginowany obraz Boga, który byłby bardziej "godny" by Go pokochać ?
Nie. Po prostu koncepcji teologicznych wyrosłych na bazie Biblii jest sporo. Jeden ze sposobów ich weryfikacji to sprawdzanie zgodności danej nauki z Bożą sprawiedliwością i miłością. Tak jak pisałem wcześniej, koncepcja Boga poddającego wiecznemu cierpieniu osoby, które Go nie poznały, bądź w niego nie uwierzyły, jest z gruntu podejrzana i odpychająca. To mniej więcej tak, jakbym zaprosił Cię do domu i powiedział: "wiesz, mam bardzo kochającą żonę. Dba o mnie, o naszą córkę. Jest gotowa dla nas wszystko zrobić. Ale jak przychodzi pewne niegrzeczne dziecko sąsiada, to zamyka je w naszej komórce w ciemnicy i podpieka ogniem". Pewnie gdybyś usłyszał takie słowa o mojej żonie, to nie uwierzyłbyś, ze ona jest taka kochająca. Całkiem słusznie. Z takiego samego powodu nie wierzę, że ewangeliczna koncepcja Boga męczącego 99 procent ludzi w piekle jest po prostu jemu uwłaczająca. Bóg prezentowany przez ewangelicznych kocha tych, którzy się nawrócili, i jest sadystycznie okrutny i niesprawiedliwy względem tych, którzy się nie nawrócili. Trudno kochać prawdziwą miłością takiego Boga. Na szczęście jednak Bóg jest inny, niż prezentują to ewangeliczni, i faktycznie jest za co Go kochać

Dziwne. Ja, gdy dostrzegłem błąd restytucjonizmu, JESZCZE BARDZIEJ zacząłem Boga kochać, za to że przyszedł, cierpiał i umierał za takiego grzesznika jak ja, by mnie RATOWAĆ, chociaż nie byłem tego godny.
Śmierć Pana Jezusa jako zastępcza ofiara za grzeszników w swej naturze jest podobnie rozumiana zarówno w środowisku badackim jak i ewangelicznym. Problem nie leży w tym. Problem dotyczy tego, że w koncepcji ewangelicznej Bóg wymyślił plan, w którym ratuje 1 procent ludzi a resztę wiecznie męczy. W koncepcji badackiej Bóg wymyślił plan, w którym ratuje pewnie ponad połowę ludzkości (dając przy tym wszystkim pełną szansę), a tych którzy nie chcą żyć na Jego warunkach po prostu unicestwia. Nie męcząc ich i nie torturując. Jak można kochać bardziej tą pierwszą koncepcję, to ja doprawdy nie wiem.
Dlaczego nie zostałeś Uniwersalistą ? Czyż wizja Boga, który zbawi w końcu WSZYSTKICH, nawet szatana, nie jest jeszcze piękniejsza ?
Nie jest. Nie jest dlatego, że Bóg oprócz miłości ma jeszcze atrybut sprawiedliwości. Ma również umiłowanie wolności, bo do tego stworzył człowieka. W mojej opinii Bóg chce obdarzyć życiem wiecznym nie takie osoby, które służa Jemu ze strachu, albo dlatego, że muszą, ale takie, które po prostu Go kochają i przyjmują Jego zasady i prawa jako swoje. Innymi słowy, to tacy ludzie, którzy nie zgrzeszyliby nawet wówczas, gdyby Bóg dał im miesięczną abolicję i stwierdził, że mogą przez miesiąc grzeszyć a On ich nie ukarze. Nie zgrzeszą, ponieważ jest to sprzeczne z ich nową, odrodzoną naturą. W przypadku uniwersalizmu Bóg zbawia zarówno tych, którzy chcą Mu służyć z miłości, jak również tych, którzy służą Mu dlatego, że się po prostu boją kary. To zupełnie bez sensu.
Post zedytowany. Bardzo proszę Arielu abyś zwracając się do kogoś używał forumowych pseudonimów, a nie prawdziwych imion. Dziękuję