
Bóg uczynił wiele rzeczy w moim życiu, niektóre już opisałem, jedno z nich spróbuję opisać teraz, a inne opiszę mam nadzieję w przyszłości. Nie mam talentu do barwnych i porywających opisów i jak sam nieraz o sobie mówię (ku uciesze moich przyjaciół), że "jestem tylko prostym hydraulikiem".

Chciałem opisać pewne szczególne wydarzenie, które dotyczy niedawnego czasu. Chodzi o to, że w moim mieście tak samo jak i w innych miastach jest wielu byłych świadków Jehowy (akurat mam na myśli tych wierzących) ale jak chyba większość z Was wie to rzadko kiedy tworzą oni jakąś powiązaną ze sobą społeczność. Przeważnie są to tzw. "wolne elektrony" nie mogące się odnaleźć w żadnych zborach protestanckich z różnych powodów o których nie ma konieczności teraz pisać. Byłem jednym z takich właśnie ludzi, którzy owszem znali wielu chrześcijan, wręcz się przyjaźniłem ale nie mogłem się zdecydować aby gdzieś konkretnie opowiedzieć. Wielu z Was przechodziło coś podobnego i nadal przechodzi, prawda?

Spotykałem się więc jak to się mówi "bez zobowiązań" z różnymi chrześcijanami, jeździłem na konferencje itp. Niezbyt mi taka sytuacja odpowiadała, mówię uczciwie, ale niewiele mogłem zrobić, bo niestety pewne realia były takie, a nie inne.
Bóg postawił na mojej drodze pewną rodzinę świadków Jehowy (teraz już byłych), którzy szukali kontaktów (TAK, TAK, GRUPY WSPARCIA DZIAŁAJĄ!) Rozmawialiśmy ze sobą, że najlepsza formą jest tzw. "kościół domowy" gdzie nie ma jakichś sztywnych i skostniałych nauczań lub tradycji. Zresztą takie zdanie nie dotyczy tylko byłych świadków ale również byłych baptystów lub zielonoświątkowców.
Aby taka grupa zaistniała i mogła być w chrześcijański sposób prowadzona to potrzebny jest do tego konkretny lider, powołany przez Boga, a nie najemnik lub po prostu ambitny człowiek, który lubi innymi rządzić (najczęściej ku ich szkodzie).
Nikt taki konkretny wśród nas po prostu nie był.
Szukałem, pytałem, robiłem rozeznania, a nawet proponowałem to komuś ale nikt taki się nie pojawił...
Cóż robić, pomyślałem więc sobie, że nie ma sensu nic robić na ludzki sposób i powierzyć to po prostu w ręce Boga. Postanowiliśmy więc z tą zaprzyjaźnioną rodziną innych byłych świadków ustalić konkretną intencję i modlić się o coś (Mat.21:22). Konkretnie prosiliśmy o to aby Bóg dał nam konkretnego człowieka, którego On powołał na pasterza.
Minęło jakieś dwa miesiące i całkowicie przypadkiem ( a może to nie był przypadek?


Słucham co opowiada i słyszę mniej więcej coś takiego: "Bóg powiedział mi abym tutaj przyjechał, bo są tutaj ludzie, którzy na to czekają".
Szczęka opada, prawda?

Gdy usłyszał taki nakaz to rzucił pracę, wszystko co go tam trzymało i dość szybko przyjechał razem z żoną Danusią i dorosłą córką. Podjęli pracę aby zarabiać na swoje życie i zaczęli od razu działać. Oczywiście łatwo jest mi to napisać ale gdy tak się postawić w jego sytuacji to przecież całkowita rewolucja, nie wspominając o tym, że nigdy na pastora się nie kształcił (to akurat i dobrze

Tak więc krótko mówiąc my się modliliśmy, a Bóg wszystko co trzeba zrobił i w odpowiednim do tego czasie (Mat.6:8).
Co ciekawe jest żywo zainteresowany pomaganiem dla świadków Jehowy oraz dla tych co stamtąd wyszli, a przecież nigdy nim nie był. Nasza grupa jest przemieszana (tak jest najlepiej), czyli nie tylko byli świadkowie ale osoby, które wyszły z różnych innych religii. Jesteśmy zachęcani aby zrobić konkretny film na temat świadków Jehowy, jak im pomagać i jak rozmawiać (niedługo to zrobimy). Niektórzy z Was mogli go osobiście poznać na ostatniej konferencji Apollos w Gdańsku, bo z nami przyjechał.

Teraz nasza grupka już ledwo się mieści w pokoju, bo Bóg przyprowadza do nas swoje dzieci. Kilka tygodni temu był chrzest gdzie mogłem m.in. ochrzcić moją żonę. Dziękuję Panu Bogu za to co uczynił w moim życiu! Wśród nas dzieją się piękne i wspaniałe dzieła Boże, które same w sobie powinienem opisać jako oddzielne świadectwa działania Boga. To co akurat teraz opisałem to niesamowite jak Bóg dał nam zdrową chrześcijańską społeczność ze zdrowym, Biblijnym nauczaniem. Odnalazłem się w niej nie tylko ja z moja rodziną ale również inna rodzina byłych świadków z którymi o to się właśnie modliliśmy (też przy okazji pozdrawiam


Cieszę się, że znalazłem czas i mogłem to wreszcie opisać.

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.